Back to school. Haul. Wracamy do szkoły!

Back to school. Haul. Wracamy do szkoły!


Witajcie, cześć i czołem! 



Dzisiaj przygotowałam dla Was post, typowy dla zbliżającego się wydarzenia, czyli.. powrotu do szkoły. Ja jestem studentką, więc pozostał mi jeszcze miesiąc wolnego, jednak i tak zakupiłam już większość rzeczy do szkoły. Pozostało jedynie dokupić długopisy itp. Wiele u mnie będzie się działo, przeprowadzka do Koszalina, szukanie pracy, nowe studia.. jednak w tym poście nie o tym :) Przejdę do zaprezentowania Wam co zakupiłam na rok szkolny 2015/2016. Ciekawi? :D No to zapraszam! A przy okazji sama jestem chętna co Wy zakupiliście, więc możecie podsyłać linki do swoich postów, będzie mi miło. 





Pierwsze co Wam zaprezentuję to kalendarz, który dla niektórych może wydać się zbędną rzeczą, jednak dla mnie jest niesamowicie istotny. Lubię zapisywać co mam do zrobienia, aby czegoś nie przeoczyć. Zwłaszcza w roku szkolnym, żeby pamiętać o wszystkich kartkówkach, urodzinach, zaliczeniach czy też innych sprawach, bardziej osobistych :) Ja swój kalendarz zakupiłam w biedronce i uważam, że był to naprawdę dobry zakup. Kosztował jedyne 18,99zł, a jest porządnie, przemyślanie wykonany. Sami zobaczcie!








               
Zawiera kalendarz ogólny, mapy, plan lekcji, ważne daty i święta, a w środku od poniedziałku do piątku dni są podzielone na godziny. Naprawdę, ten kto stworzył ten kalendarz przemyślał wszystko :) Więc jeżeli poszukujecie dobrego kalendarza w niskiej cenie, to biegiem do biedronki! 

Oprócz tego, również w biedronce zakupiłam zeszyty, w dwóch różnych formatach: 



Są również porządnie wykonane, a kartki nie prześwitują, nie są wiotkie, co często niestety się zdarza, kupując tańsze zeszyty. Jednak biedronka jest moim zaufanym sklepem, co do zeszytów i już kolejny raz zaufałam jej :D 

Oprócz zeszytów posiadam także teczki:



Są przeurocze i w moim wypadku bardzo istotne. Zwłaszcza jak byłam w klasie maturalnej, potrzebowałam uporządkowanych notatek. Na studiach zapewne będę potrzebowała tego jeszcze bardziej :) 

I to na tyle. Teraz chwalcie się swoimi postami :D 




Ulubieńcy ostatniego czasu.

Ulubieńcy ostatniego czasu.


Witajcie Kochani!

Przygotowałam dla Was zestawienie moich 4 ostatnio ulubionych produktów, które idealnie sprawdzają się u mnie w okresie letnim. Jeżeli chcecie, to każdego z tych produktów mogę zrobić osobną, obszerniejszą recenzję.







1. Zacznę od zmywacza do paznokci. Do tej pory byłam wierna jednemu, zapewne Wam znanemu, z rossmanowskiej firmy. Jednak po czasie stwierdziłam, ze chcę wypróbować inny. Wybór padł na PIERRE RENE NAIL POLISH REMOVER. Czytałam o nim, że jest bardzo dobry. Po zużyciu około połowy stwierdzam, że faktycznie taki jest. Dobrze zmywa, nie niszczy płytki paznokcia i całkiem przyjemnie pachnie. Polecam :)







2. Kolejną moją małą miłością stał się żel pod prysznic z Dove. Pachnie cudownie! Uwielbiam pistacje, a ten żel idealnie oddaje jej zapach. Dodatkowo jest bardzo kremowy i wydajny. Kupiłam go na promocji za jedyne 10zł. Obecnie widzę, że mniejsza jego buteleczka jest nawet droższa, dlatego warto poczekać na promocje, a wtedy zrobić zapasy! 







3. Woda termalna Uriage kolejny rok ze mną. Nie ma co się rozpisywać, po prostu jest niezastąpiona w okresie upałów, a dodatkowo nie trzeba jej osuszać. Często stosuję ją zamiast kremu do twarzy na dzień, a nawet czasami na noc, kiedy jestem już zbyt leniwa lub zmęczona, aby nakładać krem :)





4. Już ostatnią moją ulubioną rzeczą jest balsam multi modeling od Ziaji. Dopiero od niedawna zaczęłam go używać, a już trochę czekał w szafce. Wygodnie się go aplikuje, zwłaszcza latem, bo ma lekką konsystencję. Jednak na zimę polecałabym coś cięższego. Lekko zmienia koloryt skóry, jednak wyszczuplenia żadnego to się po nim nie spodziewajcie, po prostu, trzeba ćwiczyć dziewczyny! :D  Wiem, że na pewno jest on dostępny stacjonarnie w drogerii wispol. Ja zakupiłam go internetowo: http://www.wispol.eu/ziaja-multimodeling-balsam-do-ciala-brazujacy-270ml-produkt-30675.html Niestety, ale nie wiem gdzie jeszcze można go znaleźć.

I to byłoby na tyle. Znacie może któryś z powyższych produktów? :D Domyślam się, że wode termalną z Uriage zna pełno osób :)



Nicole, perfumy.

Nicole, perfumy.




Już nie na jednym blogu pojawił się wpis o perfumach Nicole. Teraz czas na mnie! Ja wybrałam sobie do przetestowania zapach LOLITA LEMPICKA. Cóż, sama nie wiedziałam czego powinnam się po nim spodziewać, ale skuszona recenzjami, że ten o to zapach jest taki cudowny, postanowiłam spróbować. Chcecie wiedzieć jak mi się spodobały owe perfumy? To zapraszam do recenzji!

http://www.nicole-cosmetics.com/












Otrzymałam próbkę 30ml perfum, zamkniętych w dobrze wykonanym flakoniku. Przede wszystkim prosto, porządne, idealnie do torebki, czyli to co lubię. Nic nie zacina, wydobywa się odpowiednia ilość perfum za pierwszym psiknięciem, ani nie za dużo, ani nie za mało. Niby prosta sprawa, a i tak nie każdy perfum potrafi sprostać. 






Nicole 007: irys, bluszcz, fasola tonka, fiołek, anyż gwiaździsty, wanilia, lukrecja, migdały 


Zapach jest bardzo kwiatowy, co by się zgadzało z opisem. Lecz mimo widocznie wyczuwalnej kwiatowej woni, lekko przebija się słodycz. Zmysłowy, kobiecy, jednak na pewno nie za słodki. Nie do końca mnie oczarował, ale również go nie skreślam. Perfumy mi się spodobały, ale po prostu nie jest to zapach, którym mogłabym się psikać już ciągle i ciągle, nie jest to mój must have.

Perfumy są bardzo trwałe. Nawet następnego dnia wciąż czuję je na swoich ubraniach. Przyznam szczerze, że mam ochotę na wypróbowanie większej ilości perfum Nicole :D
Jakie polecacie?







Olejek, który uratował moje włosy przed totalnym wysuszeniem- hit!

Olejek, który uratował moje włosy przed totalnym wysuszeniem- hit!


Witajcie Kochani!
Już od dłuższego czasu olejuję włosy, czasami częściej, a czasami po prostu mam lenia i tego nie robię. Znacznie lepiej wychodzi mi dbanie o włosy zimą. Jednak! Mamy lato, a ja przedstawiam Wam bardzo fajny olejek do włosów, a ponadto i do ciała. Ja używam go głównie do włosów, bo do ciała mi go po porostu szkoda. Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie Loton, Spa&Beauty, Oil Therapy, Olejek macadamia do ciała i włosów.



Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po ujrzeniu tego olejku, to przede wszystkim prostota wykonania. Lubię takie kosmetyki. Dodatkowo produkt ten posiada pompkę, co dla mnie jest ogromnym plusem. Pompka jest praktyczna, wygodna i przede wszystkim higieniczna. Nie zacina, wydobywa się z niej odpowiednia ilość olejku.

Jeżeli jesteście ciekawi składu, który jest świetny! wstawiam go poniżej w formie zdjęcia. Mam nadzieję, że jest wystarczająco widoczny :)



Od producenta:
Macadamia Oil z serii Loton Spa&Beauty przeznaczony jest do bezpośredniego stosowania na włosy oraz ciało. Olejek macadamia bogaty jest w cenne składniki aktywne, takie jak kwasy nienasycone, składniki mineralne, witaminy A, B oraz E. Macadamia oil nie obciąża włosów a jego delikatna formuła zostaje natychmiast absorbowana przez włosy zapewniając im optymalne nawilżenie, połysk, naturalną ochronę i miękkość. 
Produkt odpowiedni dla wszystkich typów skóry, w szczególności polecany przy suchej, wrażliwej i dojrzałej skórze. Dobrze się wmasowuje, szybko wchłania, działa regenerująco i odżywczo. Wygładzając skórę poprawia jej wygląd. Produkt nie zawiera parabenów, silikonów, alergenów i składników pochodzenia zwierzęcego. 




Moja opinia: 
Olejek ma cięższą formułę, a więc nie polecam używać go bezpośrednio po umyciu włosów, najlepiej sprawdza się przed myciem. Chyba, że malutką kropelkę, na naprawdę bardzo wysuszone włosy od słońca. Pachnie bardzo ładnie, jest to zapach.. że tak to ujmę "bliżej nieokreślony". Niestety, ale jak widać nie jestem za dobra w opisywaniu zapachów :D 

Jak ja go używam? Proste, wsmarowuję we włosy około dwie małe pompki kosmetyku ( tak mniej więcej od połowy długości po same końce) i pozostawiam na noc, a rano po prostu zmywam zwykłym szamponem. Nie potrzebuję już wtedy żadnej odżywki, moje suche na końcach włosy już wyglądają odpowiednio dobrze. Czasami zmywam nim także makijaż, kiedy moja cera domaga się sporego nawilżenia lub też dodaję niewielką ilość do kremu na noc. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z olejku, jest dobry, ma świetny skład, a w dodatku jest wydajny i niedrogi. Ja kupiłam go za 10zł na promocji w Rossmannie.

Miałyście go może? :)
Jak wrażenia?


Firma z która zostanę na dłużej- beorganic!

Firma z która zostanę na dłużej- beorganic!


Witajcie Kochani!

Może pamiętacie lub też nie, recenzowałam już kiedyś dla Was jeden produkt z beorganic. Firma ta, tak przypadła mi do gustu, że zaraz po tym jak skończył mi się mój krem do twarzy, postanowiłam, że następny będzie z tej o to firmy. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Dzisiaj przychodzę do Was z jego recenzją. Jesteście ciekawi, czy również podbił moje serce, tak samo jak peeling z tej firmy? To zapraszam do czytania!



Beogranic- krem do twarzy : MASŁO KAKAOWE & KWAS HALURONOWY





1. Konsystencja kremu.
Zacznę może od tej właśnie kwestii. Konsystencja kremu jest bardzo rzadka, co z początku bardzo mnie zdziwiło, bo spodziewałam się dosyć ciężkiego, treściwego kremu. Lecz mimo lżejszej konsystencji krem nie wchłania się za szybko i pozostawia na twarzy jakby osad. Więc raczej polecałabym go używać na noc.

2. Wydajność, a cena.
Krem jest dosyć niewielki jak dla mnie, bo jedynie 50ml, a cena nie za niska, bo wynosi prawie 50zł, lecz krem okazał się bardzo wydajny, a więc cena już nie taka straszna.

3. Zapach.
Krem ten pachnie tak świeżo.. sama nie wiem do jakiego zapachu mogłabym go porównać, z pewnością osoby lubiące odświeżające, pobudzające zapachy będą zadowolone. Mnie osobiście zapach ten bardzo relaksuje.




4. Działanie.
No i w końcu przechodzę do najważniejszego, czyli działania kremu. Jak dla mnie jest ono wystarczająco dobre, aby wydać kolejne pieniądze na niego, bo.. warto! Nie dość, że pięknie nawilża, wygładza, to jeszcze twarz staje się po nim niesamowicie mięciutka. Dzięki czemu rano wyglądam na bardziej wypoczętą, niż zazwyczaj. Skład, który również przemawia do mnie, aby znowu zakupić ten produkt, wstawiam Wam poniżej.

Skład: Aqua, Glyceryl Stearate, Dicaprylyl Carbonate, Propanediol, Simmondsia Chinensis Seed Oil*, Olus Oil, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Cocoglycerides, Hexyldecanol, Hexyldecyl Laurate, Argania Spinosa Kernel Oil*, Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Xanthan Gum, Hydroxyethyl Urea, Benzyl Alcohol, Sodium Stearoyl Glutamate, Hydrogenated Vegetable Oil, Parfum, Candelilla Cera, Tocopheryl Acetate, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Dehydroacetic Acid, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Sodium Phytate, Myrothamnus Flabellifolia Extract, Sodium Hyaluronate, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Phenoxyethanol, Vitis Vinifera Leaf Extract*, Hyaluronic Acid, Citric Acid, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid, Ascorbic Acid, Tocopherol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Alcohol, Ethylhexylglycrein, * - Surowiec z certyfikatem ECOCERT

Cena: 46zł /50ml.


Bananowe batoniki ! Pysznie i zdrowo!

Bananowe batoniki ! Pysznie i zdrowo!


Kolejna porcja zdrowych przekąsek! Po raz kolejny z biedronki..
Batony owocowe, Castus.

Castusy są świetną, zdrową przekąską, a przy tym.. pięknie pachnącą! Od razu po otworzeniu opakowania czułam intensywny zapach banana. 

W jednym opakowaniu znajduje się 5 sztuk batoników, które kupiłam za jedyne 2,99zł w promocji! Wiem, że jest jeszcze wersja truskawkowa.. muszę ją dorwać.




Są to kolejne batony, które mają miły dla oka skład, a przy tym bardzo dobrze smakują. Uwielbiam się nimi zajadać.. Poniżej same zobaczcie jak prezentuje się ich skład.

Skład:



Pojedynczy batonik:


Niestety, ale batoniki te mają jedną, dużą wadę, a jest nią fakt, że były one dostępne jedynie w biedronce i to chwilowo. Teraz nie wiadomo kiedy pojawią się po raz kolejny, o ile się pojawią :(

Mimo wszystko, jeżeli uda wam się jeszcze załapać na ich promocję w swoich biedronkach (2,99zł za opakowanie), to polecam kupić chociażby dla spróbowania. Według mnie z takim składem, to naprawdę warto!

Kolejny krem ze śluzem ŚLIMAKA.

Kolejny krem ze śluzem ŚLIMAKA.


Witajcie Kochani :)
Recenzowałam już dla Was jeden krem ze śluzem ślimaka, jeżeli ktoś jeszcze nie widział tej recenzji to odsyłam Was tutaj: http://anieszkaw.blogspot.no/2015/04/krem-ze-sluzem-slimaka.html 

Z poprzedniego kremu, jako posiadaczka cery mieszanej, skłonnej do wyprysków w strefie T, czyli cery dosyć wymagającej, byłam bardzo zadowolona. Wyprysków pojawiało się mniej, ładnie się goiły, a policzki były dobrze nawilżone.

Czy równie bardzo byłam zadowolona z poniższego kremu?







Krem Dolly ma śmieszny, zielonkawy kolorek, który wzbudził na mojej twarzy uśmiech :) Nie często spotykam się z kolorowymi kremami. Jednak przejdźmy do działania: niestety, ale nie uzyskałam równie dobrego co mój poprzedni, ślimakowy krem. Miałam wrażenie, że moja cera nie jest wystarczająco nawilżona, jedynym plusem tego kremu było to, że bardzo szybko się wchłaniał, a więc nadawał się pod makijaż. Oprócz tego ani nie nawilżał, ani nie niwelował pojawiających się wyprysków.





Kolejnym minusem jest fakt, że nie znam dokładnego składu kremu. Jedynie powyższa informacja widnieje na kremie. Główne składniki nie brzmi jak wszystkie składniki..

Miałyście ten krem, lubiłyście?


Copyright © 2014 anieszkaw , Blogger